Jacek Żakowski pyta:
„Ja nie rozumiem, dlaczego związku partnerskiego nie mogłyby zawierać te same osoby, które nie mogą wziąć ślubu: na przykład rodzeństwa czy kuzyni. Dlaczego owdowiałe siostry czy kuzynki, które na starość razem zamieszkają i będą się wspierały, mają być tego prawa pozbawione”
Bartosz Arłukowicz odpowiada:
„Nie ma takiego powodu. To trzeba uzupełnić”
Oto fragment wywiadu wybitnego lewicowego intelektualisty z najnowszym nabytkiem partii rządzącej, który znajdziemy w tygodniku „Polityka”. Oczy się otwierają szeroko? Szczęka z lekka opada? No, nic dziwnego.
Żeby zadać takie pytanie i dać taką odpowiedź, trzeba być: a) wyjątkowym cynikiem; b) kompletnym bałwanem. Sam nie wiem, co skreślić.
Ja rozumiem ambicję Żakowskiego i Arłukowicza, by uczynić z Polski kraj „przodujący” na polu postępu społecznego, szczególnie w dziedzinie legalizacji kazirodztwa. To chyba jednak, że się tak wyrażę, LEKKA PRZESADA.
A teraz niespodzianka: nie mam najmniejszego zamiaru się tłumaczyć, dlaczego tak uważam. Nie mam zamiaru przekonywać Żakowskiego i Arłukowicza, że małżeństwa homoseksualne, i związki kazirodcze, i cały ten nieszczęsny projekt ustawy o związkach partnerskich, to absurd, który obraża inteligencję moją i milionów Polaków. Nie mam zamiaru szukać argumentów popierających tezę, iż dawanie przez państwo szczególnych przywilejów gejom i lesbijkom, którzy chcą żyć i mieszkać razem (proszę bardzo!), to aberracja. Nie mam zamiaru tłumaczyć dorosłym ludziom, posiadającym mózg, dlaczego tradycyjna rodzina z ojcem, matką i dziećmi, nie jest wcale „reliktem przeszłości”.
I nie obchodzi mnie, że ponad 50 proc. Polaków popiera „związki partnerskie”. Dlaczego? Bo 80 proc. Polaków uważa, że za Gierka żyło się cudownie. I też mam gdzieś ich opinię.
Nie będę się tłumaczył z tego, że jestem normalny.
Panie Żakowski, panie Arłukowicz: nie powołujcie na Bogu ducha winne „owdowiałe kuzynki i siostry”, bo one zapewne nie pałają chęcią uczestniczenia w waszych intelektualnych perwersjach.
Komentarze