OMP
OMP
Marek Magierowski Marek Magierowski
979
BLOG

Churchill, fałszywy euroentuzjasta

Marek Magierowski Marek Magierowski Polityka Obserwuj notkę 8

„Wyspa”

O brytyjskich problemach z Kontynentem

Fragment książki „Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej”, wydanej nakładem Ośrodka Myśli Politycznej, która ukaże się w przyszłym tygodniu.

 

Gdy chcemy kogoś przekonać, zaskoczyć lub oczarować, często uciekamy się do Znanego Cytatu Wielkiego Człowieka. Kto bowiem ośmieli się dyskutować z poglądami Platona, Einsteina czy Martina Luthera Kinga? Któż nie ulegnie naszemu urokowi, kiedy zaczniemy sypać jak z rękawa sentencjami Juliusza Cezara, Abrahama Lincolna czy Gandhiego?

Niestety, zazwyczaj okazuje się, że słowa takie nigdy z ust Wielkiego Człowieka nie padły. Czasem też dowiadujemy się, że wiekopomne maksymy znane są jedynie z relacji osób trzecich. Albo że zostały przekręcone. Wreszcie, że bezceremonialnie wyrwano je z kontekstu. A jednak żyją własnym życiem, bo są niezniszczalne i bardzo przydatne. Szczególnie w polityce.

Stronnicy unijnego federalizmu właściwie nigdy nie powołują się na brytyjskich mężów stanu – z jednym wyjątkiem: gdy chodzi o słynne przemówienie wygłoszone przez Winstona Churchilla 19 września 1946 roku na uniwersytecie w Zurychu. Premier Wielkiej Brytanii mówił wówczas m.in. o „konieczności budowy Stanów Zjednoczonych Europy”. Ten nowy byt, oparty na przyjaźni i solidarności, miał sprawić, iż Stary Kontynent już nigdy nie będzie cierpiał z powodu wojen i niedostatku.

Tym cytatem są dziś nader często bombardowani przeciwnicy głębszej integracji Unii Europejskiej. Oto polityk na wskroś brytyjski i na wskroś konserwatywny, patriota wierzący w potęgę Albionu, opowiadał się za federacją już blisko siedemdziesiąt lat temu! A zatem – dowodzą euroentuzjaści – Brytyjczycy, a w szczególności torysi, nie zawsze byli eurosceptykami. W przeszłości mieli dużo rozsądniejsze poglądy na Europę. Zaś David Cameron, który ciągle tylko psioczy na Brukselę i lekkomyślnie izoluje swój kraj, powinien się wstydzić, że nie idzie drogą swojego wielkiego poprzednika.

Jak polemizować z takimi stwierdzeniami? Uznać, że historyczne okoliczności usprawiedliwiały głoszenie takich tez? Że Churchill nie zawsze miał rację? Że dzisiejsza Unia Europejska nie ma nic wspólnego z wizją Schumana i Monneta?

Jest prostszy sposób: wystarczy doczytać przemówienie Churchilla do końca. Rzućmy okiem na ostatni akapit: „Chciałbym teraz podsumować moje propozycje. Naszym stałym celem powinno być budowanie i wzmacnianie pozycji Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ta globalna koncepcja powinna również obejmować próbę odtworzenia europejskiej rodziny, w ramach regionalnej struktury, którą nazwiemy, dajmy na to, Stanami Zjednoczonymi Europy. Pierwszym, praktycznym krokiem będzie stworzenie Rady Europy. Jeśli na początku nie wszystkie państwa będą chciały lub mogły się przyłączyć, i tak musimy dążyć do zjednoczenia tych, którzy chcą i mogą. Wszystkie narody, wszystkie państwa i wszystkie rasy mają prawo do życia w wolności i pokoju, lecz to prawo musi być oparte na solidnych fundamentach i musi być chronione przez ludzi gotowych oddać swoje życie w walce z tyranią. W tym przedsięwzięciu pierwsze skrzypce powinny grać Francja i Niemcy. Natomiast Wielka Brytania, Brytyjska Wspólnota Narodów, potężne Stany Zjednoczone oraz – mam nadzieję – także sowiecka Rosja (bo tylko z jej udziałem osiągniemy sukces) powinny być przyjaciółmi i patronami nowej Europy, powinny wspierać jej prawo do życia i prawo do dumy ze swoich zdobyczy”.

Owszem, Churchill myślał o Stanach Zjednoczonych Europy, ale nie widział w nich miejsca dla swojego kraju. Wielka Brytania miała być jednym z „przyjaciół i patronów” nowego tworu, nie zaś jego członkiem. Nawet dla Churchilla, z którego federaliści na siłę starają się uczynić eurofila, Albion nie stanowił bowiem części Europy.

 

Cały rozdział na stronach Ośrodka Myśli Politycznej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka